Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozumiem!
Tym razem pochylił się zręcznie i podjąwszy z dywana dziesiątkę z pugilaresa Kaprowskiego upadłą, ścisnął ją mocno w garści, a potém do kieszeni majtek wpuścił.
— A ten drugi, mniejszy, postarasz się oddać panience z Leśnéj... pannie Bahrewiczównie... pannie Karolinie... młodszéj...
— Rozumiem!
— I żeby tych dwóch listów, prócz ojca twego i téj panienki, oko ludzkie nie widziało...
— Aj! rozumiem!
I nie mogąc już radości swéj powstrzymać, o ćwierć łokcia w górę obu nogami podskoczył.
— Głupi jesteś ze swojém skakaniem, przestraszyłeś mię. Na, leć, a jeżeli jutro przed wieczorem z odpowiedzią ojca powrócisz, dostaniesz rubla...
Chłopiec schował listy w zanadrze i w pięć minut potém, zdjąwszy podarte buty i na plecach je sobie zawiesiwszy, próg domu pana swego przeskoczył i jak strzała biegł przez ulice miasta, migocąc bosemi nogami wysoko w biegu podnoszonemi. Od lat paru dość często wysyłał go pan ze zleceniami podobnemi, do rodzinnéj jego wioski. Po raz ostatni był tam w porze zbierania siana i plecia lnu i pszenicy...
Posiadłość dymisyonowanego żołnierza, pomiędzy dużą wsią Hrynieńską a folwarkiem Wólki znajdująca