się, była bardzo niewielką, z pół morga warzywnego ogrodu i paru morgów ornego pola złożoną. Dzielscy, dawni dziedzice Hrynek, darowali ją ojcu jego, który ze wsi téj pochodził, ale przez całe życie we dworze służył. Chata stara i zczerniała, bez komina i z malutkiemi oknami, samotnie stała pomiędzy ogrodem a nieszeroką drogą, ze wsi do folwarku i daléj jeszcze wiodącą. Niedaleko ztamtąd stojące dwie grusze dzikie rosły już na gruncie Dzielskich, który wielkim klinem wbijał się pomiędzy pola włościan hryneńskich i te, które do Wólki należały. Z téj to chaty Mikołaj do wojska wyszedł, pozostawiając w niéj starego ojca i młodą, hożą, niedawno pojętą żonę; do niéj wracał kilka razy na krótkie urlopy i nakoniec powrócił całkiem. Powrócił i ani ojca, ani żony w domu już nie znalazł. Piérwszy umarł, druga powlokła się z kimś w świat i bez wieści przepadła. Natomiast znajdowało się tam czworo dzieci różnego wieku, z których starsze doglądały i jako tako żywiły młodsze. Dowiedziawszy się o odejściu i zniknięciu żony, Mikołaj padł z razu na ziemię i aż zaryczał z płaczu, potém, przez cały tydzień pił w karczmie bez pamięci, nakoniec powrócił do chaty, najmłodsze dziecko wziął na ręce, nosił je po izbie, hołubił, kołysał, mrucząc coś do niego o dziadku, który leży w mogile i o matce, która w świat poszła, aż oddał je najstarszéj, dorosłéj już dziewce, a sam siadł na progu chaty i zaczął grać na mosiężnéj trą-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.