kolwiek, w czyimkolwiek interesie można zrobić, to on już najpewniéj zrobi, ale że bez pieniędzy nic wcale na świecie zrobić nie można. Ile ich od Krystyny żądał Kaprowski, ile ona ich miała i dać mu mogła, nie zapytał, jak téż i nie pomyślał nad tém, czy istotnie możliwém było, przez jakiekolwiek starania, zatrzymać w rodzinnych stronach żołnierza, którego gdzieindziéj wysyłają. A gdyby zresztą dzień i noc nad tém rozmyślał, wyszło-by to zupełnie na jedno. Wprost, nie wiedział wcale, czy to było możliwém, lub niemożliwém. Zdawało mu się, że: czemu nie? Za pieniądze i z takim sprytem, jaki posiada Kaprowski, i z takiemi jeszcze stosunkami, wszystko zrobić można. Powiedział to Krystynie i z wysokości siodła patrząc na nią, zapytał jeszcze:
— Cóż? jakże ci tam? niebardzo ci źle z Jasiukami żyć? he?
Nie odpowiedziała. Jak nigdy nie goniła za nim, tak téż nigdy i nie opowiadała mu, jak jéj było żyć: dobrze, czy źle? Zapytała się czasem o co, o ratunek jaki dla którego z synów poprosiła i hodi! Co jéj tam z tego przyjdzie, że mu opowié? Albo on jéj pożałuje? Nie pożałował młodéj, to teraz zestarzałéj, tembardziéj żałować nie będzie!
— Dobranoc, Krystyno! — pożegnał ją, odjeżdżając.
— Jedźcie, panie, szczęśliwie — odpowiedziała, lecz nie odeszła.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.