Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/156

Ta strona została uwierzytelniona.

i szluć jego tam, gdzie żółta trasca i takaja wysypka, od któréj uszy gniją i odpadają... To ja, widzisz synku, dlatego jemu oddała pieniądze jego i swoje śmiertelne...
— Ale moich to już nie oddacie — powtórzył Antosiek i dodał jeszcze: — a jeżeli oddacie, to wam tego do śmierci nie zapomnę... Dalibóg, pobożyłem się, że nie zapomnę!...
— Nie oddam, synku, nie oddam! Te już tylko poślę... haficer ten zgodzi się i dekret zapadnie, że Pilipek do Hrynek na zimowanie przyjdzie...
— Nu, dobre, i ja sam tego chciałby bardzo — zakończył uspokojony już parobek i pomógł matce skrzynkę zamknąć.
Wszystko to działo się w czerwcu, w porze zbierania siana, okopywania kartofli i plecia lnu i pszenicy. Teraz w sierpniu, Jurek znowu do chaty ojcowskiéj przybiegł, ale ojca w domu nie znalazł. Ulanka, która w chacie len tarła, powiedziała mu, że starszy brat orał w polu, a ojciec poszedł do Dzielskich, o ziemi téj pomówić, którą oni sprzedają, a on kupić żąda. Chata była napełnioną więziami wysuszonego lnu. Stały tam one na ławach i na glinianéj podłodze, o czarne ściany wsparte. Dziewczyna niezmiernie lnem zajęta, pośpiesznie dała bratu misę krupniku i kawał razowego chleba. Jurek zajadał, paplał siostrze różne dziwy o mieście, w którém mieszkał, poczém zerwał się z ławy, wybiegł z chaty na