Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

rym zazwyczaj chodził i jeździł, a który teraz w ręku trzymał, w górę podnosząc, biegł ku pokojowi córek. Ale żona drogę mu sobą zagrodziła.
— Ani waż się! — krzyknęła — ja złajałam ją i bić chciałam, tylko mi Rózia przeszkodziła... a ty ani waż się! Ja przebaczyłam i tak zlitowałam się, że mało mi serce nie pęka... i ty breweryj wyprawiać nie śmiéj, bo jak zrobisz jaką, to ja ci zrobię drugą i taką, że... o! Jezusie Chrystusie! Konie zakładać każ i w ten moment do Ongrodu ruszaj... w ten moment! do tego niegodziwca... Jak będziesz miał siadać na bryczkę, przyjdź ze mną pomówić. Dyspozycyę ci wydam, co i jak masz tam robić... Może upamięta się...
Bahrewicz dłonią uderzył się w czoło.
— Ty, Madziu... zawsze masz rozum za nas dwoje! — zawołał. — Lecę, lecę... konie zakładać! konie zakładać!...
Z temi wykrzyknikami na dziedziniec wypadł i ku stajni biegł, czasem tylko przystając na chwilę, zęby z gniewu zaciskając i mrucząc:
— O! łotr jakiś, niegodziwiec, wisielec... Zbałamucić dziewczynę, zgubić ją i potém nie żenić się... „Nie mogę z tobą żenić się” pisze. Poczekaj, pokażę ja tobie, co to znaczy zgubić dziewczynę, a potém nie módz z nią żenić się... Łotr, niegodziwiec, wisielec...