Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/175

Ta strona została uwierzytelniona.
IV.

Około godziny jedenastéj zrana mały przedpokój Kaprowskiego napełniony był ludźmi. Jurek, który przed wschodem słońca do miasta już wrócił i z panem swym, w téj porze do domu wracającym, u drzwi mieszkania spotkał się, siedział teraz na sienniku nadąsany, rozczochrany, z oczyma spuchniętemi od płaczu. Czyścił eleganckie buciki pana swego i wciąż jeszcze popłakiwał. Miał zaprawdę czego płakać! Trzy mile tam i napowrót w niespełna dobę zbiegał, z Bahrewiczową ciężką walkę stoczył, a gdy Kaprowskiemu o przygodzie z listem opowiedział, nietylko przyobiecanego rubla nie otrzymał, ale wyłajanym i tak za oba uszy wytarganym został, że dotychczas jeszcze zachowały one kolor piwonii. Z czerwonemi tedy uszami, rozczochrany, bosy, bo go nogi od szybko odbytéj podróży srodze bolały, czyścił buty i co moment łzy z oczu i twarzy ocierał ręką, powalaną szuwaksem, wskutek czego policzki i czoło okrywały