Phi! Lustro w złoconych ramach, taki wielki dywan, takie jaskrawe obrazki na ścianach, na biurku tyle pozłacanych cacek! Phi! podłoga błyszcząca, wyfroterowana, czy co? A góry książek! Jakim sposobem ten człowiek wszystkie książki te mógł przeczytać! A papierów zagryzmolonych całe stosy! Muszą to być same ważne dokumenty! Jak to jednak ludzie wysoko trzymać o nim muszą, skoro tyle dokumentów mu napowierzali! Phi! Oto sprytna bestya! wisielec!
Uszanowanie i oburzenie, onieśmielenie i rozżalenie utworzyły we wnętrzu Bahrewicza nierozwikłany chaos uczuć i myśli. Miał zrazu ochotę i zamiar szerokiemi krokami przejść salę i kijem walnąć z całéj siły w zamknięte drzwi sypialni, ale, postawszy chwilę, powolniutko i ostrożnie usiadł na brzeżku stojącéj przy ścianie kanapki. Cacko to było, nie kanapka. Madzia wniosła mu do domu pomiędzy innemi sprzętami i tę kanapę, która dotychczas jeszcze stała w ich bawialni, obciążona poduszkami wyrabianemi à la rakaka. Ale co za porównanie! Było to gracisko wielkie, szerokie, twarde. Na tym zaś sprzęciku małym i miękkim, zaledwie usiąść śmiał. Zdawało mu się, że złamać się on musi pod ciężarem dobrze rozwiniętych kości i mięśni jego. Nie wiedział wcale o tém, że i bez tego już, cacko to miało we wnętrznościach swych połamane sprężyny, a jednę z brakujących nóg zastępowało przyparte do
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.