Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.

to co będzie z Pilipkiem i z temi pieniędzmi, które już na niego wydała? Ręka jéj okryta skórą ciemną, pomarszczoną i pełną blizn, drżąc podniosła się ku piersi, a palce powykrzywiane z białemi paznogciami, dziwnych guzów pełne, wsunęły się za siermięgę, jakby z zanadrza coś wydobyć miały. Jednak z palcami u przedniéj klapy siermięgi znieruchomiała znowu. Na myśl jéj przyszedł Antosiek. Bożeż mój, Boże! Toż to jego pieniądze, a on jest dzieckiem jéj tak samo jak i tamten! Przypomniała sobie szorstki głos jego, twardy giest i srogie spojrzenie, z jakiém mówił jéj niegdyś, aby jego pieniędzy nie oddawała, za nic nie oddawała, bo do śmierci jéj tego nie zapomni! A nuż nie zapomni, i serce swoje od niej odwróci? A tamten?
Obejrzała się, i na Harbara zwróciła spojrzenie prawie nieprzytomne. Spojrzeniem tém zdawała się mówić.
— Ty mużyk, mądrzejszy ode mnie durnéj baby! Jeżeli Boga masz w sercu, ratuj! poradź!
Harbar téż i sam już z radą pośpieszał.
Na palcach, po wyfroterowanéj podłodze stąpając, przybliżył się ku Krystynie i z tajemniczą miną łokciem ją w bok parę razy szturchnął. Przytém szeptać jéj coś zaczął prawie do ucha. Szepcąc, wciąż ją łokciem szturchał i zdawał się z niéj naśmiewać. Włościanie hrynieńscy nie tyle co ona dali i dadzą jeszcze, a cóż? Kiedy trzeba to trzeba! Krystyna