Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

I zakaszlała się tak, że aż oddech traciła. Krystyna przysunęła jéj do ust garnuszek z wodą.
— Napij się — mówiła — napijże się! a to jeszcze w tym kaszlu zamrzesz!
— Oj, zamrę to ci ja, zamrę prędko... — kaszel swój uspokoiwszy nieco, jęczała kobieta — ale co po mnie z tém mizeractwem stanie się... jeżeli Pawluk na swoję stronę hadwokata przekręci i interes wygra... Już my i tak zapożyczyli się...
Wyznała Krystynie, że nietylko posag jéj został już na proces z Pawlukiem wydanym, ale jeszcze u ojca jéj kilkanaście rubli i u arendarza drugie tyle pożyczyli. Okropny niepokój dręczył ją i o los tych wydanych pieniędzy i o to, aby Jasiuk, pijany i zły, nad dziadźkiem swoim nie dopuścił się czego złego. Krystyna uspakajała ją:
Hadwokat dobry człowiek; Pawlukowi nie da się w inną stronę przekręcić. Kiedy przyrzekł, znaczy, dotrzyma. Jéj przyrzekł i dotrzymał. Co zaś do Jasiuka, to co on złego zrobić może? Pawluk z miasta na piechotę idzie, ale idzie z kumem swym, z którym spotkał się w mieście... I biały jeszcze dzień przecież, i karczma pełna ludzi, boć to niedziela...
Jelena uspokoiła się trochę i kazała Nastce wyjść na dziedziniec, brata do chaty zwołać. Dziewczynka wybiegła i nieprędko, w kwadrans może, wpadła do izby z wielkim impetem i krzykiem. Krzykliwie,