Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

— A! — dziwił się — taki porządny człowiek był i nie pijący! No! tak się już jemu Pawlukowéj ziemi zachciało, czy co?
Z progu Mikołajowéj chaty nagląco wołała go Krystyna. Jéj co było do Jasiuka i jego szaleństwa, i jego nieszczęścia? Ona chciała wiedziéć, co w liście Pilipka stało.
Wchodząc do Mikołajowéj chaty, pokłoniła się i wyrzekła:
— Niech będzie pochwalony!
— Na wieki wiekow! — odpowiedziały dwa głosy. Były to głosy Mikołaja i córki jego Ulany.
Ex-sołdata ciekawość zobaczenia tego, co się dziś w karczmie działo, nie wywabiła z chaty. Dowiedział się od kogoś przechodzącego drogą, że biją się tam Jasiuk z Pawlukiem, i nie poszedł. Ulanka biedz chciała: rozkazał jéj pozostać. Syn starszy nie wrócił jeszcze od Dzielskich, do których posłał go z interesem. To i dobrze. Ani on, ani nikt z familii jego nie wda się w tę sprawę pomiędzy stryjem i synowcem. Teraz to już pomiędzy nimi i do kryminału dojść może, tak się obaj na siebie rozjedli. A jemu, Mikołajowi, zdala od tych kłótni i bitew! On tu ni przyczém! Siedział sobie na ławce i trąbę mosiężną czyścił szmatką płótna, umaczaną w miałkiéj kredzie. Ta towarzyszka jego włóczęgi po świecie błyszczéć musiała zawsze, jak złoto. Usłyszawszy prośbę Krystyny o przeczytanie listu, wstał, ze staréj, podar-