Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Niziny.djvu/233

Ta strona została uwierzytelniona.

pchnął ją tak silnie, że aż zatoczyła się i znowu na podłogę upadła. Podniósł więc na nią rękę!
— O, Jezu! o, Jezu! Jezu!
Nic to. Dźwignęła się z ziemi i cała podała naprzód, z wyciągniątemi rękoma znowu szła ku niemu.
— Nie hniewaj sia, synku, oj, nie hniewaj sia! ty już teraz u mnie jeden jedyny został...
Poszła! Won! ty... — krzyknął i tym razem pięścią ją w zgięte plecy uderzył.
— Jezu! o, Jezu!
Jednego zabrali i pognali daleko... drugi ją wybił... Kiedy raz wybił, to już i zawsze bić będzie. Stracił dla niéj serce i uszanowanie... Jezu!
Mikołaj wtedy z ławki wstał, parobka za rękaw od siermięgi schwycił i zmieszanego nieco tą interwencyą za drzwi wypchnął. Potém zwrócił się do Krystyny:
Hodzi, babo, płakać taj lamentować... pięć rubli pożyczę ci, abyś Pilipku posłała, jak dowiész się, gdzie posyłać potrzeba... Na odrobotek pożyczę... odrobisz!
Bardzo głośno utarł palcami nos i rękawem koszuli długo wąsy ocierał. Był widać wzruszonym silnie.
Krystyna pochwyciła rękę sołdata i całowała ją namiętnie, długo. Będzie mogła pięć rubli posłać Pilipkowi! co za szczęście! Ale wtem rzuciła się ku drzwiom. Gdzie ten drugi? Czy on już z nią nie po-