Strona:PL Eliza Orzeszkowa-O kobiecie 193.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się raz na zawsze marzeń swych o podsłonecznych sferach, rozciągnął-by się na murawie jak można najwygodniéj i jak można najzręczniéj wygrzebywał-by z ziemi smaczne korzonki. Inni by rzekli, że dla zalania robaka, wychylał-by on upajające płyny z czar bylejakich; inni jeszcze, że, tęskniąc za utraconym ideałem, gryzł-by się nieborak po cichu, marniejąc do szczętu. I wszystkie te przypuszczenia miały-by w sobie prawdopodobieństwo zupełne. Co do mnie, najchętniéj myślę, że ocalony Ikar nie miał-by nic pilniejszego do roboty, jak, usiadłszy na szczątkach własnych skrzydeł, przemyśliwać nad lepszemi sposobami lepienia ich dla innych. Przemyśliwał-by i lepił z zapałem, pilnie, a przed oczyma wyobraźni jego unosiły-by się młode, zdrowe, szczęśliwe istoty, wzlatujące już w sfery wysokie i złociste, od których odrzuciło go to, że leciał ku nim w porze, w któréj niedołężne jeszcze lepiono skrzydła.
Więc kilka jeszcze uwag o tych skrzydłach, które kobiety, będące przedmiotem zeszłego mego listu, z takiemi cierpieniami i niebezpieczeństwy lepią sobie z cudzego wosku, dla tego, że swego nie mają. Dla czego nie mają go one dotąd? Nie dla tego, aby ciemnota nasza była ogólną i aby brakło nam całkiem sprawiedliwości. Istnieje pomiędzy nami znaczna liczba ludzi oświeconych, uznająca równouprawnienie kobiety wobec nauki