wyraźne i silne dobiera rozum, oderwane nuty jej w potężne akordy wiąże — nauka.
Nauka nie wytwarza zapewne w łonie ludzkości uczuć miłosiernych. Nie jest też to jej zadaniem. Oświeca je ona, kieruje niemi, rozszerza im pole działania, sporządza narzędzia. Wzajemną pomoc potęguje ona i uszlachetnia pojęciem i bodźcem pomocy własnej, poświęcenie upładnia, przebaczenie umożebnia, litość ze stanu błądzącego, chwiejnego instynktu, podnosi na stopień świadomego siebie, trwałego uczucia.
Za jej to sprawą dobroczynność, tak szerokie rozgałęzienia zapuściła w grunt nędzy ludzkiej, tak subtelnie rozejrzała wszystkie fibry ciała i właściwości ducha ludzkiego, że sama stała się niemal nauką.
Ztąd też rozrost jej, rozrost zdrowej, poważnej, głębokiej wiedzy, pomimo zboczeń pewnych i przeciwnych pozorów, przynieść musi w ostatecznym wyniku swym, wzrost dobrych i skutecznych uczuć i czynów.
Prawda ta, jedna z najważniejszych, niedostatecznie jest rozumianą, nie dość powszechnie znaną, w naszem szczególniej społeczeństwie grubo jeszcze zagrzebaną pod warstwą bezzasadnych uprzedzeń, zadawnionych przesądów i sentymentalnych komunałów.
Dlatego też obrałam ją za przedmiot pogadanki niniejszej.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-O wpływie nauki na rozwój milosierdzia.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.