wą stała jego siostra, a z ust jej wychodziła tęskna nuta.
Smutne i zgrabne postacie dwojga młodych ludzi i twarze ich podobne do siebie, tak piękną stanowiły gruppę — brzmienie prostego instrumentu tak pięknie zlewało się ze smutnym a dźwięcznym śpiewem kobiecym; że weseli, niezmiernie lekkich usposobień młodzi ludzie, stanęli jednak w pełnem skupienia i szacunku milczeniu. Obraz który mieli przed sobą, uderzył ich nieopisanym urokiem.
Dopiero gdy znikły dźwięki, zamknęły się drzwi wychodzące na balkon i światła w oknach zagasać poczęły, lwy towarzystwa miejscowego cicho odeszli z pod balkonu. Dwaj z nich udzielali sobie uwag co do piękności nowoprzybyłej, którą bardzo wysoko stawiali, i głosu jej, który się im prześliczny zdawał Jeden tylko Frycio nic nie mówił; milczał, i zdawał, się być zamyślony — co bardzo rzadko mu się zdarzało.
— O czemże tak myślisz, Fryciu? spytali go towarzysze wchodząc razem z nim do mieszkania.
— Myślę, odpowiedział, że bodaj czy przed kilku laty nie spotykałem tego p. Tarnowskiego w towarzystwach na Ukrainie. Nie mogłem mu się dobrze przypatrzyć zdaleka, ale zdaje mi się że go sobie przypominam.
— Przypominaj sobie, przypominaj, odpowiedzieli Brynio i Odzio, i jutro bez ceremonji przypisz się do
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/028
Ta strona została uwierzytelniona.