wąsikiem — pan Frycio nie wyglądał już całkiem na młodego człowieka. Owszem tusza jego, postać i łysina — starannie wprawdzie pokrywana, lecz zdradzająca się przy każdym silniejszym powiewie wiatru, lub podskoku w polce tremblante, wymownie pisały ponad jego lekko zarużowanem czołem cyfrą lat czterdziestu. Z obrzydzeniem jednak odrzucał od siebie Frycio myśl o téj nieszczęsnéj w jego rozumie cyfrze; i wszelkiemi wysileniami sztuki i dobrego humoru, w postać swoją i w oblicze wlewał młodzieńcze cechy. Z figurą wygiętą nieco naprzód dla zasłonienia jéj zbytecznéj okrągłości, z nieodstępném szkiełkiem w pulchnej i pieszczonej ręce, pan Wiewiórski pozował na arystokratę. Nie pojmował on życia inaczéj jak w swojem kółku, to jest między utytuływanymi i majętnymi; a choć sam nie posiadał tytułu, miał zato znaczny majątek i po matce odziedziczone liczne a zaszczytne stosunki. To też w tem swojem kółku pan Wiewiórski miał pozór najszczęśliwszego z ludzi. Na okrągłéj i rumianéj jego twarzy wiekuiście rozlewał się wyraz słodkiej szczęśliwości, a usta jego układały się pod czarnym wąsikiem niby do ciągłego smakowania wybornego, jak najsmaczniejsza potrawa, życia. Z tego też układu ust wynikało, że jak mówiono własne wyrazy swoje wciągał w siebie i połykał, jakby wciąż się pojąc tym nektarem swoich myśli. Lecz niestety, jak-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/038
Ta strona została uwierzytelniona.