wód p. Henryk Tarnowski un homme très comme il faut; ma tysiąc dusz i śliczną siostrę.
— A ten drugi, to właśnie ce Mr Rawicki, którego spotkałam u pani Z. — rzekła pani Izabella patrząc przez lornetkę w stronę nadchodzących.
Z ciemnej lipowej alei na wązką dróżkę ozłoconą słońcem i otoczoną kwiatami, wyszło dwóch mężczyzn. Jednym z nich był istotnie p. Tarnowski. Klassyczne jego kształty pięknie rysowały się wśród otaczających je złotych promieni słońca; z pod okrągłego kapelusza pokrywającego mu czoło, wymykały się gęste kędziory bardzo czarnych włosów. Obok niego szedł człowiek słusznej i poważnej postaci, z wielką prostotą, ale z wielkim też smakiem ubrany. Twarzy jego trudno było dojrzeć z pod kapelusza o szerokich brzegach; lecz w chodzie jego, w ruchach i w każdym z giestów żywych a razem poważnych, jakie się przy rozmowie uwydatniały, było coś nieskończenie szlachetnego i ujmującego. Obydwaj idący rozmawiali żywo i z zajęciem; towarzysz pana Tarnowskiego trzymał w ręku małą laseczkę, którą kreślił niekiedy w powietrzu jakieś znaki, ukazując nią młodemu człowiekowi to północną to południową stronę horyzontu.
Kiedy się znaleźli o kilka kroków od domu hrabiny, umilkli i machinalnie spojrzawszy na siedzące na ganku towarzystwo — spotkali się z kilku wymierzonemi ku nim lornetkami. Po ustach obydwóch prze-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/042
Ta strona została uwierzytelniona.