wiele o wszystkiem co winien panu i jak mu miło a korzystnie było mieć pana za towarzysza długich po Europie podroży. Szczerze się więc cieszę, poznając tak dobrego i zacnego przyjaciela Henryka.
Słowa te powiedziane były z prostotą i wdziękiem, ale głos Reginy szczególnem swojem brzmieniem uderzył pana Stefana. Nie był on srebrny, ani taki świeży i dźwięczny jakim mówią młodziuchne, tylko co rozkwitające kobiety; owszem, stłumiony nieco, i jakby powiedział muzyk, prawie altowy — a miał cechę dojrzałości, powagi i jakiegoś skupionego w sobie, wewnętrznego a spokojnego smutku. Skończyła mówić, a pan Stefan patrzył jeszcze na nią badawczem przeciągłem spojrzeniem, i oczy jego błysnęły kilka razy. A im dłużej patrzył, tem wyraźniej widział na czole młodej kobiety odcień przebytych cierpień. Nie dający się opisać słowami, niepochwytny i dla zwyczajnego oka niedostrzeżony, bywa jednak na czołach ludzkich ów znak ręką boleści wyryty, który spojrzeniu badacza mówi stanowczo: ten człowiek cierpiał! To blade i smętne piętno cierpień dostrzegł pan Stefan na czole Reginy i poczuł rodzaj współczucia, rodzaj magnetycznego pociągu do młodej kobiety, tak wcześnie naznaczonej smutnemi rysami życia. Nareszcie oderwał wzrok od białej i poważnej twarzy kobiecej, wypuścił jej rękę którą przez chwilę zatrzymał w swojej dłoni i odpowiedział.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.