Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.

wdzięczniejszy wyraz uśmiechu, i dodał zcicha i z ukłonami: et peut-être votre epoux.
Gdy pan Frycio wymawiał imię Alfreda Różyńskiego, twarz Reginy nagle i bardzo zbladła, jakby nagłym ruchem krew z niej cała uciekła; po czem znów bladość jak błyskawica znikła pod gwałtownym rumieńcem, który pokrył czoło, lice, i na ustach trysnął purpurą. Było to jedno mgnienie oka — gadatliwy gość niedokończył jeszcze mówić, gdy młoda kobieta była znowu jak zwykle przezroczysto biała i spokojnie odrzekła.
— Tak, znam trochę Wołyń, mieszkałam tam czas jakiś.
Pan Wiewiórski nie zwrócił naturalnie uwagi na tę błyskawiczną grę twarzy kobiecej, ale dojrzało ją badawczo utkwione w lice Reginy oko pana Stefana. Poważny, doświadczony człowiek, znał gorzkie tajemnice kryjące się nieraz w sercach ludzkich; przez baczne przyglądanie się kolejom różnych istnień, doszedł do stopnia znajomości natury człowieczej niedopuszczającego zbytniego nad czemkolwiek podziwu. Jednak na widok tej nagłej bladości i gorącego rumieńca Reginy, w głowie mu drgnęła myśl: jakąż jest przeszłość tej kobiety?
Po chwili obydwaj goście opuścili salonik pani Różyńskiej. Pan Wiewiórski ściśle strzegący praw etykiety wyszedł pierwej z tysiącem ukłonów i komplementów. Pan Stefan nieco później, zamyślony i