z pod którego wymykały się z prostotą lecz i starannością ułożone, gęste jeszcze pukle srebrnych włosów; ze ściągłą bladą twarzą, słodkemi usty i dużemi błękitnemi oczami patrzącemi rozumnie i łagodnie — pani Z. była wspaniałym typem starych kobiet, które przeszedłszy życie użytecznie i czysto, niejeden zapewne ból przetrwawszy, — stają u końca ziemskiej drogi z jasnym umysłem, przebaczającem sercem i pogodną twarzą. Była ona jedną z tych kobiet z któremi wszystkim miło jest i dobrze: starym i młodym, mędrcom i prostaczkom, cnotliwym i pokalanym przyniesioną nawałnicami życia winą. Miękka choć poważna, pełna światła i wiedzy, a jednak prosta i skromna; sama czysta jak kryształ, a przecież okiem przebaczenia i pobłażliwości patrząca na grzechy innych, łączyła w sobie cnoty ewangelicznej chrześciańskiej niewiasty z odblaskiem umysłowego światła i wiedzy, zdobiącym kobiety dziewiętnastego wieku.
Wysokie towarzyskie i majątkowe położenie swoje, uważała pani Z. jako środek do wywierania na społeczność zbawczego wpływu dobroczynności i przykładu, nie zaś jako szczególny przywilej dający prawo pomiatania innymi i królowania bez osobistych zasług, „par la grâce de Dieu“ nad resztą śmiertelnych. Rozum, cnotę, zasługę, ceniła wszędzie gdzie je znalazła — czy obok mitry i miljonów, czy przy skromnem nazwisku i ubóstwie. Treścią jej życia
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.