— Gdzie pani poznała pana Rawickiego? spytała Regina.
— W Dreźnie, przed dwoma laty podczas podróży z memi wnuczkami. Z niemi i z kilkoma jeszcze znajomymi zwiedzałam galerją Drezdeńską obrazów. Przed jednem z arcydzieł, zobaczyłam stojącego w głębokiem zamyśleniu pana Rawickiego. Postawa jego i wyraz twarzy, uderzyły mię; z pewnych cech powierzchowności, zdało mi się, że w nim poznaję rodaka. Spytałam o niego moich znajomych, z których jeden Zygmunt S., przyjaciel jego i niegdyś uniwersytecki podobno kolega, przedstawił mi go. Pamiętam, żem przepędziła z nim wówczas kilka niezmiernie miłych i korzystnych godzin. Z głęboką znajomością i żywem zamiłowaniem wskazywał mi wszystko, co najznakomitszego posiada galerja; i nim się dowiedziałam o jego rzeczywistym zawodzie, miałam go za malarza — tak dokładnie zna wszystkie tajemnice malarstwa, i tak gorąca miłość dla sztuki cechowała jego o niej rozmowę. Sądzę nawet, że niezawodnie musi malować; lecz chociaż później często widywaliśmy się podczas paru miesięcy razem przepędzonych w Dreźnie, nie dowiedziałam się jednak o tem, czy w teorji tylko i w duszy, czy też i w praktyce jest artystą.
Właśnie gdy słów tych domawiała, drzwi się otworzyły i wszedł p. Rawicki.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.