wiele na świecie, a o których ludzie mówią: że, djabeł sto par butów zdarł nim je skojarzył.
— Hojny jesteś Eskulapie w rozdawaniu szczęścia ludziom, rzekł p. Stefan — wszakże ustępuję ci całą część mojego u hrabiny powodzenia.
— Kiedym się raz stała niedyskretną, ozwała się pani Z., to już i dalej posunę się na tem obcem mi polu. Pozwól się zapytać szanowny panie, dlaczego tak wcześnie zostawszy wdowcem, nie ożeniłeś się dotąd po raz drugi? Wszakże, według mojego kobiecego zdania, rodzinne uczucia w niczem nie przeszkadzają życiu pracy, a mogą owszem ozdobić je i rozlać pewną słodycz na poświęcone czynom i nauce istnienie.
— Zupełnie zgadzam się ze zdaniem pani co do rodzinnych uczuć, odrzekł p. Stefan po chwili milczenia; nietylko niemi nie gardzę i nie lekceważę ich, ale owszem sądzę, iż one tylko istotne człowiekowi mogą przynieść szczęście — które można śmiało położyć obok wewnętrznego zadowolenia, jakie się budzi w człowieku spędzającym czas korzystnie dla siebie i innych. Wszakże, dwa powody utrzymywały mię dotąd w domowem osamotnieniu. Pierwszym z nich było życie czynne, zajęte naukowemi studjami i pracami przywiązanemi do mego zawodu; drugim: wysokie pojęcie jakie mam o małżeństwie i o kobiecie, któraby w myśl moją mogła mi być żoną.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.