nych tylko obowiązkiem ludzi, odgrywają się dramata boleści i moralnego konania — ciche one są, niedostrzeżone, tłumione i ukrywane najstaranniej przed oczyma ludzkości. Świat mówi, że tak jak jest być powinno; ale kto okiem badacza wpatrzy się w rodzinne nieszczęście, nie uzna za naturalny tego porządku rzeczy i zechce źródła złego dopatrzyć.
— Źródło, źródło złego! — zawołał doktór, ależ ja sądzę, że ono nie może zamknąć się w jednem ogólnem orzeczeniu — bo wypływa z mnóstwa osobistych powodów i usposobień.
— Zapewne — odparł p. Stefan; skrzywione wychowanie, namiętności, powinność nawet gwałtownie porywające niekiedy ludzi, wpływają znacznie na cierpienia nurtujące rodziny. Wszakże zdaje mi się, że głównem źródłem ich jest brak u łączących się w pary, wspólnej i jednoczącej myśli; brak wspólnej pracy i dążenia do jednych celów. Uczucie pierwsze, pełne szału, po pewnym czasie blizkiego zetknięcia się niezawodnie minąć musi; a gdy wyczerpie się upajająca czara, i poza nią nic więcej niema, przychodzi znudzenie, rozdwój, próżnia. Wówczas przybiega w pomoc obowiązek. Jedni poddają mu się i cierpią w milczeniu, tracąc wiele kwiatów życia i skarbów serca; inni albo buntują się głośno i giną wśród potępienia ogółu, albo czołgają się w cieniach tajonych uczuć, oszukując świat i istotę z nimi zwiazaną.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/079
Ta strona została uwierzytelniona.