otoczył dwie zbliżone ku sobie głowy: sędziwej niewiasty i młodziuchnej dziewczyny — jakby na wieki chciał spoić tę starość i tę młodość, obie stojące u progu mogiły.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Te same promienie zachodzącego słońca, ozłacały salonik, w którym po powrocie od marszałkowej siedzieli Regina i brat jej. Młoda kobieta wyjęła z bukietu stojącego na stole ponsowy kwiat, i zbliżywszy się do źwierciadła włożyła go we włosy.
— Brawo, Regino! zawołał Henryk; jest już kwiatek we włosach, to wielka nowość! Oddawna nie widziałem abyś cokolwiek zmieniła w swoim smutnym, czarnym stroju.
— Ot tak jakoś, Henryku, odrzekła z uśmiechem, coraz mi swobodniej i lżej na sercu. Od kilku dni weselej na świat spoglądam; zdaje się, że przeczuwam dla siebie coś radośniejszego, niż wszystko czegom doświadczała dotąd.
— Czyto wody tutejsze, czy tutejsze towarzystwo tak szczęśliwy na ciebie wywiera wpływ? żartobliwie zapytał Henryk.
— Jeśli mam szczerze ci wyznać, bo i dla czegóż miałabym to taić, to powiem, że każde widzenie się z panem Rawickim szczególnie mnie uspakaja i wzmacnia duchowo. Ten człowiek wywiera na mnie jakiś dziwnie pokrzepiający a miły wpływ; pod jego umysłem poważnym widzę w nim prawe, a gorące