bo a nic na ziemi nie widzieć — chyba kwiaty — bo one jedne mogły w umyśle jego towarzyszyć gwiazdom, obłokom, aniołom. Kobieta była dla niego nie człowiekiem lecz bóstwem; staranie i zabiegi życia codziennego błahostką, nie godną spojrzenia duchowego człowieka; nauka gruntowna, nieprzyjaciołką i niszczycielką poezji. Serce niezmiernie miał czułe. Wprawdzie na służących, prozaicznie unosił się niekiedy, a wieszcze jego usta kalały się wówczas wcale niepoetycznemi wyrazami; wprawdzie nikt nie widział aby kiedykolwiek wsparł jaką nędzę albo kogo z niedoli wydźwignąć usiłował — lecz zato, czytając francuzkie romanse płakał z chusteczką na oczach, i gwałtowne łkania podnosiły jego szlachetną pierś, gdy bohaterka dramatu ginęła jako ofiara przemocy. Oprócz tego, sam wiekuistą był ofiarą miłości. Zakochanie, było normalnym jego stanem; ideał w postaci kobiety potrzebny mu był do życia jak woda i powietrze. A im więcej w sercu jego potęgowało się uczucie, którego przedmioty zmieniały się kilka razy corocznie — tem więcej miał załzawione oczy, tem głębsze i boleśniejsze westchnienia wstrząsały jego postacią, tem dłuższe mu rosły włosy i więcej bladła cera — tak, że gdy nareszcie przychodził do kulminacyjnego punktu rozkochania, zmieniał się cały w jakąś niepochwytną, szarawą mgłę — przy zbliżaniu się której, ideały jego mawiały
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/096
Ta strona została uwierzytelniona.