rzy ich ocenić ni pojąć nie są zdolni, mimowoli, instynktowie powstają przed nimi i schylają czoła.
Jednym z takich wydatnych ludzi był p. Rawicki. Zanadto poważny aby myśleć o tem jak ma wejść, ukłonić się i powitać obecnych, — najpewniej nigdy nawet nie pomyślał jak się wyda jego powierzchowność; wszakże wewnętrze światło mimo jego wiedzy oblewało mu całą postać — tak że gdy wchodził w tłum nieznajomych, każde usta zapytywały: Kto jest ten człowiek?
Tak było i u hrabiny. Gdy wszedł, wszystkie oczy zwróciły się ku drzwiom; wielka pani sama powstała lekko na jego przywitanie. Nieznające go kobiety szepnęły: Kto to jest? — a mężczyzni zbliżali się do niego z uściskiem ręki i pełnem szacunku powitaniem. Nawet hrabia August podał mu dłoń, zakreśliwszy wprzódy niezbędne półkole; a p. Wiewiórski ukłonił się z gracją i rzekł: Jakże nam miło powitać tu pana!
Kiedy hrabia August powstał aby powitać inżyniera, p. Janusz widząc niezajęte obok Reginy miejsce powstał także i dążył ku niemu. Ale zaledwie przeszedł połowę salonu, krzesło na którem siedział hrabia, zajął doktór, a pan Kwiliński z piersią pełną westchnień wrócił do swego zakątka.
Wrażenie jakie wejście do salonu pana Rawickiego sprawiło na całem towarzystwie, nie uszło baczności Reginy. Wkoło siebie usłyszała kilka cichych
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.