gnące hołdów i zasiadania na tryumfalnym rydwanie kobiety, dążą ku zamierzonym celom rozlicznemi sposoby.
Jedne używają za powab i sztuczny wdzięk udanego, choćby fizycznego cierpienia; takie, malowniczo drapują się w szale, w pełnych rozrzewniającej boleści pozach układają się na miękkich kozetkach i podając pożądanym widzom dłoń jakby od cierpienia drżącą, podnoszą zamglone i maleńką łezką zaszłe oczy. Przyciągają one do siebie ludzi sentymentalnych, słabych, którzy sami nerwowi i załzawieni, wierzą w śmieszne słowo Micheleta: la femme est une malade — kobieta, to chora — czują pociąg do słabości i łez.
Inne owijają się nabożeństwem, anielską dobrocią, wreszcie rozumem. Takie klękają przed ołtarzami, wznoszą oczy ku niebu, przesuwają paciorki różańca; albo gdy mniemają że są widziane, kładą pieniądz na dłoń żebraka. Albo w potrzebie, w pełnej skupienia postawie siadają nad książką i w rozmowie rzucają brzmiące słowa, pochwycone i zasłyszane mimochodem. Takie wabią nabożnych, filantropów, literatów.
Inne jeszcze jako broń nieodpartą wystawiają wdzięki ciała; rzucają ogniste spojrzenia, uśmiechają się wabnie, ukazują ramiona, i całe układają się w najrozkoszniejsze i najpowabniej ukazujące ich kształty postawy. Takie zaprzęgają do swoich rydwanów mło-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.