— Nie tańczy, zawsze w czerni! to cóś nienaturalnego! mówiła pani Klementyna.
— Ubiera się czarno, bo wie że jej z tem do twarzy — bronił niby hr. August.
— Ale gdzie tam! coś tam niedobrego kryje się pod tem, ręczę zato — mówiła z naciskiem jego interlokutorka.
— Dieu sait, kto ona jest ta pani Różyńska, jakie jej towarzyskie położenie i jaka przeszłość — ozwała się druga.
— Je parie, że tam nic niema arcy-dobrego — dodała trzecia, i niewiem z czego się ona wszystkim może tak podobać.
— Convenez — zabrała głos hrabina, która miała tę dobrą stronę, że o kobietach bywających w jej domu nielubiła źle mówić — convenez, że pani Różyńska nie wygląda bynajmniej na awanturnicę, i że owszem w towarzystwie jest tout-à-fait bien.
— Ale nareszcie któż ona jest? chórem zawołały tamte kobiety.
— Ja państwu powiadam, wtrącił p. Frycio, który na odgłos rozmowy o Reginie opuścił papugę, że pani Różyńska jest rozwódką. Tytułuje się: pani — więc snać była mężatką — a nie jest już nią, bo nie nosi ślubnej obrączki.
— To niczego jeszcze nie dowodzi! obrączkę zdjąć można w każdym razie. Ja sądzę że musiał ją mąż
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.