Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.



V.


Nazajutrz po wieczorze u hrabiny, w ociemnionej altanie ogrodu, z książką w ręku siedział Henryk Tarnowski. Dzień był cichy i pogodny, ciepły lecz niezbyt gorący. Po aleach przemykały się niekiedy postacie spacerujących, a młody człowiek odrywając chwilami oczy od książki, widział ich przez gęste gałęzie drzew zasłaniające go całkiem od przechodniów. Południe się zbliżało, ogrodowe ulice coraz pustszemi się stawały — zato od ganku hrabiny biegł coraz żywszy odgłos rozmów i śmiechu.
Henryk położył obok siebie książkę, wsparł się o poręcz ławeczki na której siedział — i zamyślił się głęboko. Po nad jego głową cicho, bardzo cicho szumiały liście drzew, a on bezwiednie wsłuchany w ten szmer podniebny, puścił wodze młodym dumaniom, unoszącym go na szerokie stepy Ukrainy.