raz, poco się oni pną ku temu słońcu? czy dla tego że ono daje ciepło, że leżą w niem zarody wszelkiego życia, wszystkiego co dobre? Nie! poprostu dlatego tylko, że ono błyszczy — a oni jak dzieci lubią błyskotki!...
Tak myśląc, Henryk przeszedł zwolna ogród, wszedł na balkon i stanął w drzwiach swego mieszkania.
W saloniku pod promieniem słońca osłaniającym jej włosy — machinalnie trzymając w ręku robótkę, siedziała Regina, a naprzeciw niej pan Rawicki z zajęciem i głośno czytał książkę.
Na odgłos kroków nadchodzącego, inżynier zwrócił spojrzenie ku drzwiom, i powstawszy rzekł wesoło:
— Kędyżeś błądził, młody człowieku? od godziny jestem już tutaj i czekam twego przybycia.
Henryk uścisnął dłoń swego miłego gościa.
— Długo byłeś nieobecny — rzekła Regina, a myśmy przez ten czas o wielu rzeczach rozmawiali z panem Rawickim, i bardzo zajmującą zaczęliśmy czytać książkę.
— O czemże to? — zapytał Henryk siadając.
— Znalazłem tu na stole — odpowiadział pan Rawicki, piękne dzieło o sztuce w starożytnej Grecji — i to nasunęło nam powód do uwag nad tem, jak ludzkość w różnych epokach swojego istnienia różnie pojmuje piękność.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.