— Możeszże więc pani, zarzucił doktor, całkiem odrzucić ze stosunków ludzkich ową bezwiedną, niezależną od ludzi siłę, która instynktowie, magnetycznie pociąga ich wzajem ku sobie?
— O nie, odrzekła Regina; wiem ja że bywają w życiu sympatje w jednej urodzone chwili, nie od nas zależne a silne, które jakby wskazując człowieka co stanął na naszej drodze, mówią nam: patrz!... Sympatje te nie z duchowej zapewne strony biorą źródło, i przyczynę ich pan zapewne lepiej odemnie pojmować musisz. Ale wraz po uczuciu takiem bezwiednem, w rozumnym i dojrzałym człowieku rodzi się pragnienie wiedzy, to jest poznania istoty do której go pociągnęła magnetyczna nić sympatji. I zaczyna się praca ducha, analiza, rozwaga; i człowiek zapytuje drugiego człowieka, czy myśl jego zgodna z jego myślą? czy wewnętrzna treść, czy moralna wartość jego godna jest szacunku i rozumnego uznania? A wtedy dopiero, gdy duch świadomy siebie i innego ducha, powie: tak! i gdy zeznanie to połączy się z siłą poprzedniej, bezwiednej sympatii — wówczas tworzy się uczucie piękne i jedynie godne człowieka.
— Bodaj rozmawialiśmy już nieraz o tem, rzekł doktór.
— To prawda, iż nie jest to zbyt nowy przedmiot, odrzekła z uśmiechem Regina; ale sam tę kwestję wywołałeś szanowny doktorze, twojem zapytaniem jak rozumiemy ducha ludzkiego.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.