— I nie żałuję żem ją wywołał, odpowiedział doktór, bo zdanie takie jakieś pani wypowiedziała w tej chwili, miło jest słyszeć często powtórzone.
— Przecie nie wierzysz w ducha! — zarzucił Henryk.
— Mój drogi, odpowiedział doktór, kiedym w gabinecie anatomicznym, ze skalpelem w ręku, badał ciała umarłe, zdawało mi się żem pochwycił prawdę o nieegzystencji ducha i o tem że wszystko co istnieje z materji się rodzi. Wszakże nie będę się o to spierał; myśl człowieka, jego prawość, męztwo i najszlachetniejsze jego dążenia — czy są wypływem organizmu, czy nadprzyrodzoną jakąś własnością, stanowią zawsze najpiękniejszą i najwspanialszą jego stronę. I zgadzam się na to, aby ludzkość cała na wieki rosła duchem, pod warunkiem, aby on jaknajczęściej takim jak wasz, się wytwarzał.
— Amen, uroczyście wyrzekł Henryk — pięknie dla słuchaczów powiedziano doktorze!
P. Stefan patrzył ciągle na Reginę, której wzrok utkwiony był w robótkę.
Wtem otworzyły się drzwi i ukazała się w liljowej rękawiczce trzymana ogromna klatka, z błękitnopiórą papugą hrabiny. Przez kilka chwil, klatka zatrzymana w ciasnem przejściu wisiała w powietrzu, i nie widać było nikogo i nic oprócz klatki, ptaka i liljowej rękawiczki.
— Co to jest? zawołała śmiejąc się Regina.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.