słodkie owoce swej pracy, ukazując jej skutki Reginie.
Papuga wpatrzyła się w niego, podniosła dziób, i chrapliwym, jakby rozgniewanym, ale wyraźnym głosem krzyknęła.
— Tu es bête.
Były to wyrazy, których nauczył ją jakiś figlarz bywający u hrabiny, a które najczęściej lubiła papuga powtarzać.
— O, panie Wiewiórski, zawołała śmiejąc się mocno Regina — uczennica pana niezbyt pięknie wielbi moje imię!
— Genjalna papuga! wołał z głośnym śmiechem doktór.
P. Rawicki nawet śmiał się patrząc na tę komiczną scenę.
Po czole pana Wiewiórskiego spływał kroplisty pot; obtarł go batystową chusteczką, a nie tracąc cierpliwości schylił się znowu nad klatką i nieco gniewnie zawołał.
— Bibi! kto jest ta pani?
A kiedy ptak milczał, podpowiedział mu zcicha i kilka razy: Re... Re...
— Regina! krzyknęła papuga.
Pan Wiewiórski podniósł głowę, i tryumfalnie jak wódz po zwątpionej a wygranej bitwie, spojrzał w około.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.