Na obu krańcach łodzi wysokie i silne rysowały się, z wiosłami w ręku, dwie męzkie postacie. Byli to pan Rawicki i Henryk. Obok jednego, w czarnej jak zwykle sukni, ale uśmiechnięta i promienna siedziała Regina; a niedaleko drugiego, biało ubrana, blada, jasnowłosa usiadła Wanda S. W środku łodzi, na samym jej brzegu z twarzą wspartą na dłoni, siedziało młodziuchne dziewczę, siostra Wandzi o dwa lata od niej młodsza; siedziała zadumana i nuciła cicho.
Łódź szybko sunęła po szklistej powierzchni; czerwone promyki zachodzącego słońca odbijając się w wodzie, goniły jej fale rojami iskier. Kiedy niekiedy ponad głowami płynących przelatywały nadwodne jaskółki — a zdala, zdala, z drugiego brzegu Niemna dochodziły smętne odgłosy ludowego śpiewu, połączone z echem grających w lesie fujarek pastuszych.
Dwaj mężczyzni żywo poruszali wiosłami; woda pryskała i szumiała obijając się o brzegi łodzi. Płynący milczeli wszyscy; każde z nich zdawało się wsłuchiwać w siebie samego, albo w ciche otaczającego szmery wieczoru.
Nagle u jednego ze skrętów rzeki, naprzeciw cichej i jakby zadumą owianej łodzi, wypłynęła łódź druga większa, zdala już lśniąca różnemi barwami sukien kobiecych, i gwarnemi odgłosami żwawych rozmów ożywiona.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.