towarzystwo siliło się wyprowadzić ją z zadumy, patrzyła ciągle na zroszony kwiat i milczała.
Po godzinnej jeszcze przejażdżce, pani Izabella wchodziła do swojego wytwornie przybranego mieszkania. Gorączkowo zadzwoniła — i gdy się pojawiły służące, zdjęła z siebie bogatą suknię i owinęła się chmurą lekkiego muślinu. Biała gałązka leżała ciągle przed nią, jeszcze zroszona, jakby płacząca. Kobieta siadła w miękkim fotelu, odetchnęła i jakby niechcąc widzieć gałązki, zamknęła oczy.
Wtedy obok niej, niewidzialne, stanęły dwa duchy — dobry i zły — i poczęły rozmawiać z jej myślą.
— Widzisz do czegoś doszła, szeptał anioł; człowiek którego serce zdobyć chciałaś, pogardza tobą!
— Śmiej się z tego, w drugie ucho mówił jej demon; inni cię kochać będą!
Ja niechcę miłości innych! myślała kobieta — mnie serce do tego jednego ciągnie?
— Serce? quel animal est ça! zachychotał demon; odkądże stałaś się marzycielką?
— Od chwili gdy poznała głębsze i poczciwsze uczucie, odpowiedział anioł.
I pocóż mi to uczucie, myślała kobieta, kiedy mi za nie odpłacają wzgardą?
— To pokuta za przeszłość, smutnie powiedział anioł.
I cożem zrobiła złego? — myślała kobieta nienawykła rozważać swego postępowania.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.