Lecz w tej naszej biednej po tej ziemi wędrówce, nie sama tylko śmierć rozłącza ludzi. W pełni życia i sił rozstają się oni z sobą niekiedy i umierają wzajem dla siebie. Wtedy dla tego kto pozostaje sam jeden w miejscu, gdzie przed chwilą był szczęśliwy — na każdym kroku, rozkładają się groby. Chodzi on po wspomnieniach jak po mogiłach, a pamięć szczęścia, które minęło i już nie powróci, ściga go bladą marą ciągłego żalu. Wówczas każdy sprzęt domu, każde drzewo ogrodu, każda dnia pora, i każdy dźwięk usłyszany, wieje ku niemu tchnieniem minionej przeszłości; — gdzie była radość tam teraz tęsknota, — gdzie była pełnia, tam stała się pustka.
Wszystko tak samo jak było, a jednak wszystko inaczej; nic się nie zmieniło w około, a jednak wszystko zbladło i zaćmiło się mgłą łez.
I na tych grobach umarłych radości, śród takiej pustki, jaką żałoba serca okrywa świat cały — ileż ludzi wewnętrzną myślą powtarza słowa dawnego poety:
Pełno nas a jakby nikogo nie było; Jedną małą duszyczką tak wiele ubyło!
Pani Reginie Różyńskiej nie przychodziły może na myśl powyższe słowa Kochanowskiego — ale po wyjeździe Rawickiego z D*** posmutniała ona i pobladła; i chociaż zawsze była spokojna i łagodna, najmniej wprawne oko poznać mogło, że żal jakiś pochylał jej czoło.