— Dobry wieczór pani, ciszej rzekł pan Frycio.
Pan Janusz szepnął też coś, ale słowa jego rozwiało westchnienie.
— Dobry wieczór panom! zawsze grzecznem ale obojętnem słowem odpowiedziała Regina, przy świetle gwiazd poznając przemawiających do niej.
— Tak dawno nie mieliśmy szczęścia panią widzieć, zaintonował znów hrabia.
— Kilka dni wiekiem się nam wydały, zawtórował ciszej pan Wiewiórski.
— Ach! — dokończyło blade widmo.
— Byłam nieco niezdrowa — odpowiedziała z balkonu kobieta.
— Oh mon Dieu!... Bon Dieu!... zawołały dwa głosy — a trzeci za niemi szepnął: niestety!...
I nastała chwila milczenia. Pani Różyńska widocznie nie była rozmowną tego wieczora.
— To stanowisko nasze pod pani balkonem, zabrał znów głos majestatyczny hrabia — przypomina mi południową Hiszpanję lub czarowne Włochy.
— Bo też, przerwał Frycio siląc się na geograficzną erudycję — dzisiejszy, wieczór jest istotnie hiszpański, włoski, grecki. Chciał dodać: turecki — ale zawahał się; bo mimo sąsiedztwa Turcji z Grecją, nie zupełnie był pewny jakie tam bywają wieczory.
— Melancholiczna melodja uroczystej ciszy przyrody, przerwał mu z kolei pan Janusz — drży w atmosferze dzisiejszego wieczoru.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/219
Ta strona została uwierzytelniona.