na całe lato zagranicę, dom swój oddał do rozporządzenia inżynierom, którzyby potrzebowali dla zbadania miejscowości dłuższego w tamtem miejsca pobytu.
Bardzo jasny i pogodny dzień letni ozłocił górę na której żyto wypływało już w kłosy, i jak fala schylało się ze szmerem pod tchnieniem wiatru. Dwór cały opromieniony, z oknami lśniącemi od słońca i z pozłoconemi kolumnami topoli, jasno i wesoło rysował się na ciemnem tle zaniemeńskich lasów. Niemen płynął poważnie między swemi wyniosłemi brzegami, błyskając miljonem łamiących się w jego falach promieni. Na szerokiej, białej, przerzynającej równinę drodze, ruch był wielki. Dnia tego w bliskiem sąsiedztwie odbywał się jarmark; włościanie więc okolicznych wsi, drobna szlachta i żydzi, wszystko to spieszyło ku miejscu jednego z najulubieńszych zebrań ludowych. Najrozmaitsze ekwipaże przesuwały się drogą. Były tam lekkie, parokonne bryczki szlacheckie, jakby dumnie turkocące kutemi kołami — obok skromnych wózków, które urodziły się i postarzały nie widząc kowala. Na bryczkach jechali zagrodowi panowie w siermięgach, tem tylko różniących się od włościańskich, iż były jaśniejszej nieco barwy i kształtniejszego kroju. Sami sobie za furmanów służąc, popędzali lejcami małe, ale żwawe i tłuste koniki, które na jarmarku miały być korzystnie przehandlowane, albo dostać korzystnie też nabytego towarzysza. Na podobnych zupełnie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/223
Ta strona została uwierzytelniona.