Ta strona została uwierzytelniona.
VII.
Nad wioską N*** wschodziło słońce. Niemen płynął smugami purpury i srebra, szczyty topoli zaczynały się ozłacać, w gęstych zaroślach ogrodu budziło się poranne świegotanie ptastwa.
Wsparty o ogrodzenie otaczające górę od strony rzeki, Rawicki przypatrywał się stopniowemu budzeniu się natury; patrzył na mieniące się barwy Niemeńskich fal i na ciemną zawsze ścianę nadbrzeżnego lasu — która gęsta, cicha i nieporuszona najlżejszym wiatrem, stała pod krańcem widnokręgu, ze szczytem ozłoconym wąziuchnym pasem słonecznych promieni.
Na twarzy inżyniera nie znać już było gwałtownego wczorajszego cierpienia. Może uległ on wpływowi, jaki wspaniałe widoki natury wywierają zwykle na silnych i myślących ludzi, ukazując im własne ich