wno źródło do historji, ale są to może dzieje jednego z cichych dramatów serca, których jest tyle na świecie! Wprawdzie, myślał dalej, Henryk nic mi nie pisze o tej nowożytnej części swego archiwum; wszakże jeśli mi to przysłał, znać, że uważa to za godne czytania.
Oparł się więc o okno i zaczął czytać zeszyt od początku.
Cicho, bardzo cicho jest wkoło mnie; dom mój wiejski owiany wiatru szumem, stoi zadumany u stóp lasu, z którego jesień liście odarła, uściełając z nich żółty, smutny kobierzec.
Cicho — bardzo cicho koło mnie — jestem sama.
Zmrok zapada szary i nie widzę nic oprócz ciemnych, jesiennych chmur; zegar jednostajnym szmerem mierzy płynące chwile, a ja wsłuchuję się w monotonne jego uderzenia i w dźwięk szyb drżących pod dużemi kroplami deszczu.
Poza oknem, nizko, wśród mgły i wiatru drży drobna biała asterka — nie umarła jeszcze — a czekająca śmierci. O, kwiatku biedny! tyś sam jeden i ja sama jedna. Astro biała! — myśmy siostry!