wane na człowieka, chwyta z radością złocone blaszki, ciesząc się, że tyle słońc ma w dłoni. Jak niegdyś po miękkiej murawie za motylkami, biega swobodnie po otwartej ścieżce życia. A jeśli się omyli, i na niewłaściwą dla siebie ścieżkę zabiegnie; jeśli oplącze się marzeniem jak siecią złoconą i zbłądzi — to otaczający ujrzą w tem fakt bardzo prosty. Czyjaż wina jeśli zbłądziła? Przecież była dorosłą panną!
Czy nie należałoby oddać tej kwestji pod sąd i rozwagę pedagogów?
Ja, wychowana byłam świetnie, i nawet w rzeczywistem znaczeniu tego wyrazu lepiej może od innych. Niemniej jednak gdy zostałam dorosłą panną, pojęciem świata i życia byłam jeszcze zupełnem dzieckiem.
Kiedy pierwszy raz ujrzałam się w długiej sukni i z prawem dowolnego rozporządzenia godzinami dnia, pobiegłam do najmłodszej nauczycielki mojej, która pozostała jeszcze przy mnie dla towarzystwa, i z radością pochwyciwszy jej ręce zawołałam:
— Więc jestem już dorosłą panną!
I po chwili dodałam.
— Cóż teraz będę robiła?
A panna Malwina odpowiedziała mi z najwyższym spokojem.
— Pójdziesz za mąż.
Pójdziesz za mąż! — Małe słówko! a jednak ogromną rewolucję uczyniło w mojej głowie. A tak! — my-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/263
Ta strona została uwierzytelniona.