ślałam, pójdę zamąż — ale za kogo? Ani jednego młodego człowieka nie znałam wówczas; alem już była przeczytała kilka romansów, i w wyobraźni posiadałam też kilka bohaterskich typów.
Dalej więc w krainy marzeń! I co się tam wówczas w mojej dziecięcej nie prześniło głowie! Nie wiedziałam sama czego pragnęłam, jakim miał być człowiek któregobym ukochała; ale snułam myślą nicie złociste, długie, a z nich błyszczącemi zgłoskami układał się wyraz: kochać. Pragnęłam kochać! Jak? kogo? nie wiedziałam — a pragnienie to nieokreślone wzmogło się tem, żem zawsze oddychała dotąd atmosferą chłodną. Jak dawniej, siadywałam nad rzeczką i wpatrywałam się w błyszczące na jej dnie odbicie gwiazd złotych; jak dawniej, słuchałam szumu wiatru i odgłosów dalekich pieśni. Ale serce moje nie było tak spokojne jak rzeczki fale, a tak było tęskne jak oddalone echa smętnych śpiewów.
Gdyby mi wówczas dano jaką użyteczną a poważną do spełnienia pracę; gdyby mi wskazano cel jakiś do którego codziennie mogłabym dążyć z zajęciem się i zamiłowaniem — w czynności, ruchu i poważnem rozmyślaniu uspokoiłoby się zapewne dziwacznem marzeniem rozkołysane serce, a siły młode i rwące się do życia, które falami napływały mi do piersi i głowy, znalazłyby możność zużytkowania się i równowagę. Ale mnie pozwolono dowolnie
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/264
Ta strona została uwierzytelniona.