nej i zalanej światłem atmosferze salonu, jak lekkie różnobarwne chmurki wionęły przezrocze suknie kobiet; zdwojonym blaskiem zajaśniały drżące u ich łona brylanty, wszystkie oczy silniejszemi rozgorzały ogniami — po czołach przebiegały rumieńce rozigranego życia.
Ujrzałam jak o kilkanaście kroków odemnie, gospodyni domu zcicha coś mówiła do nieznanego mi młodego człowieka, i z nim razem zwróciła się ku mnie.
— Przedstawiam ci, ma toute aimable, rzekła poufale biorąc mię za rękę — przedstawiam ci pana Alfreda Różyńskiego mojego kuzyna. Mediocre causeur, mais excellent danser — dodała z uśmiechem.
Serce mi uderzyło silnie — ale śmiało spojrzałam na przedstawianego i zobaczyłam młodego człowieka bardzo pięknej postaci i twarzy. Średniego wzrostu, o jasnych, gęstemi pierścieniami spadających włosach, wyglądał na lat dwadzieścia sześć. Twarz miał ściągłą i bladą, i duże, bardzo błękitne oczy.
Skłonił się przedemną i zaprosił mię do walca.
Szybko kilka razy obiegliśmy w tańcu salon; pan Alfred posadził mię na opuszczonem przed chwilą miejscu i sam obok mnie usiadł. Przez chwilę milczeliśmy oboje; ja trzymałam wzrok utkwiony w piórka mojego wachlarza. Nareszcie usłyszałam powoli i jednostajnym głosem wymówione wyrazy:
— Pani daleko ztąd mieszka?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.