której znalazłam..... cierpienia; on był pierwszym moim krokiem w świat uczuć i walk.
Gdy w powrocie do domu kareta toczyła się szybko po gładkiej drodze, ja sama jeszcze czuwałam między śpiącemi ciotką moją i Malwiną; — czuwałam, a przed oczami stał mi ciągle pan Alfred, w uszach brzmiały ostatnie jego wyrazy, i pełne uczucia tony jego śpiewu.
Słońce wschodziło na pogodnym porannym błękicie nieba, a ja wychylona przez okno karety wpatrywałam się w purpurowy kraniec widnokręgu, myśląc że i dla mnie wschodzi słońce nowego życia, że rodzi się już mój poranek wesela i miłości.
I myślałam: to on! to ten o którym marzyłam! ten który mię ukocha ten mój przyszły, wybrany!
A gdy przyjechałam do domu, uklękłam przed ojca portretem, i powiedziałam mu, że już znalazłam!
Więcej nikomu nie powierzyłam moich myśli i rodzących się uczuć; bo osamotnienie w jakiem przepędziłam dzieciństwo, nauczyło mię milczenia i zamykania się w sobie samej.
Malowana twarz mojego ojca była mi ołtarzem, przed którym od najwcześniejszych dni istnienia spowiadałam się z tęsknoty każdej i radości, z uczuć wszelkich, i choćby z dziecięcych grzechów. A owego poranku już nie łzę posłałam ku ukochanemu portretowi, ale uśmiech młodej, rozkwitającej nadziei.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.