kiego wychodząc oświecają oblicze myślą i uczuciem, nie dostrzegłam — olśniona już i pociągnięta zrazu nawet, gdy usiadł przy fortepianie i zaśpiewał. Sprzeczność zachodząca między martwą, zimną i posągowo piękną jego twarzą, a drżącemi namiętnością i głębokiem poczuciem tonami, wychodzącemi z jego piersi — uderzyła mię jakimś niewypowiedzianym, niby czarodziejskim urokiem. Zadrżałam cała pod gorącem wzruszeniem, i cichą, najtajniejszą myślą moją powiedziałam sobie: kocham!
Po odjeździe gości ciotka moja rzekła:
— Zdaje się, że pan Alfred będzie się o ciebie starał; winszuję ci — to bardzo dystyngowany człowiek, i bardzo dobra partja.
I rzeczywiście, po kilku wizytach pana Alfreda, w czasie których młody człowiek mało mówił, czasem śpiewał, i ciągle na mnie patrzył — ciotka moja zawołała mię pewnego ranka do swego pokoju i rzekła:
— Wczoraj pan Alfred za pośrednictwem pani W. oświadczył się o twoją rękę. Chcąc tylko twojego szczęścia, namawiać cię nie będę; rób jak chcesz, tembardziej że będąc młodą i bogatą, nie potrzebujesz śpieszyć się z wyborem. To ci tylko jako opiekunka twoja powiedzieć muszę, że o drugą podobną partję nie łatwo; jeśli więc nic bardzo przeciw panu Alfredowi nie masz, odrzucać jego propozycji nie warto.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/278
Ta strona została uwierzytelniona.