— Egzaltujesz się Henryku, obojętnym swym głosem odpowiedziała ciotka; musisz przecie wierzyć że i ja pragnę szczęścia Reginy, a jednak widzę w panu Alfredzie najzupełniej odpowiednią dla niej partją. I czegóż mu brakuje? Piękne nazwisko, znaczny majątek, dobre wychowanie, przyjemna bardzo powierzchowność — wszystko to posiada. A zresztą...
— I posiada jeszcze dwie rzeczy, droga ciociu, których zapomniałaś wyliczyć: rzadkiej piękności stado koni — i równie też niepospolitą głupotę.
Usłyszawszy ostatni wyraz mojego brata, osłupiałam. — Jakto! on mógł mówić ten wyraz na Alfreda? Przez chwilę zdało mi się żem znienawidziła brata. Wstałam szybko i wybiegłam do mego pokoju aby nie słyszeć więcej słów, które w uchu mojem jak bluźnierstwo brzmiały. Po krótkiej chwili jednak wszedł tam za mną i brat mój. Henryk miał wtedy lat dwadzieścia trzy. Rosły, piękny, poważny, w rysach miał wiele podobieństwa do portretu naszego ojca; a myślące jego czoło i oko łagodne a zadumane, wzbudzało we mnie najszczerszą miłość siostry, połączoną z rodzajem szacunku.
Wszedł do mego pokoju, siadł przy mnie i ujął moją rękę! Zrazu spojrzałam nań gniewnie i niechętnie prawie; ale w oku jego przywiązanem do mojej twarzy dojrzałam cóś, jakby łzę — a na ustach zawisł mu uśmiech łagodny i braterski. Czułam że ca-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/283
Ta strona została uwierzytelniona.