rozumnego brata wstrząśnięta dusza moja, zaczynała się budzić, i zaglądając w piękną formę ukochanego człowieka, zaczynała w niej szukać siostry — duszy.
Kiedy wieczorem, w obec licznego zebrania Alfred zaśpiewał moją ulubioną arję, pod wpływem męzkich i ognistych tonów jego głosu, zniknęły wątpliwości moje i obawy. Miłość dla niego wróciła z całą siłą, i z całym swym porywem.
Zbliżyłam się do Henryka, i rzekłam do niego tak aby nikt tego co mówię, nie słyszał:
— Posłuchaj jego śpiewu Henryku, i powiedz że się myliłeś w sądzie o nim. Czy człowiek, który w piersi swojej nie ma skarbów szlachetności, siły, miłości — może tak śpiewać? Henryku, powiedz że się myliłeś! dodałam błagająco prawie — bo dziwnie boleśny był dla mnie smutek ukochanego brata, który mimo uśmiechu jakim chciał go pokryć, wyraźnie twarz mu zalewał.
— Alboż papugi nie mówią czasem jak ludzie? szepnął zcicha jakby do siebie, ale tak żem usłyszała. Potem silnie uścisnął mi rękę, i rzekł:
— Regino! teraz nic ci już więcej nie powiem — nic mówić nie powinienem. Stało się! Módl się teraz siostro do ojca naszego, aby cię natchnął siłą, której teraz bardzo potrzebować będziesz. A w niedoli i boleści każdej, jaka cię na przyszłej twej drodze spotka, pamiętaj że masz brata, który dziś z ciężkim
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.