Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/303

Ta strona została uwierzytelniona.

I zaczęliśmy wyjeżdżać w sąsiedztwo; odwiedziliśmy kilkanaście domów, pałacyk nasz napełniał się też niekiedy gośćmi. Ale to wszystko nie zapełniało próżni jaką poczułam w mojem życiu. Wesoła i swobodna gdy byłam między ludźmi, zostawszy sama czułam niezwyciężony smutek i nieokreśloną za czemś tęsknotę. A w miarę jak słabła pierwsza, pełna porywu miłość moja dla Alfreda, jak rzadszemi stawały się chwile jego miłośnych dla mnie uniesień, tem coraz straszniejsza pustka roztaczała się w koło mnie, i coraz straszniejsza próżnia stawała się w mojej piersi, i coraz częściej przyciskałam dłonie do oczu aby powstrzymać gwałtownie cisnące się łzy.
Gdy w jesieni żółkły listki na drzewach, i ja zbladłam nieco, oczy mi zapadły. Bezwiednie czułam powolne, ale ciężkie budzenie się ze snu dziecięcego; niewyraźnie, jak przez mgły zasłonę widziałam zbliżające się ku mnie stopniowo gorzkie cierpienia życia.
Pewnego dnia znalazłam się w licznem towarzystwie zebranem u jednej z sąsiadek moich. Gdy weszłam do salonu, otoczyło mię natychmiast liczne koło młodych kobiet i mężczyzn; smutek mój pierzchnął, rozmawiałam i śmiałam się swobodnie.
W tym samym pokoju — nieco zdala od kółka w którem siedziałam, kilku poważnych ludzi między którymi zasiadł i mój mąż, rozpoczęło żywą rozprawę. Powoli zwróciłam na nich uwagę, i poczęłam