ich nie bawiły mię wcale i najczęściej zostawiałam moich gości Alfredowi, kartom, oglądaniu koni i psów — a sama szukałam ciszy w moim pokoju, który im dłużej był przybytkiem moich myśli i prac, tem droższy i milszy mi się stawał.
Tak płynęły dnie i wieczory, wieczory i dnie — a ja wyraźnie czułam coraz jaśniejsze budzenie się mojej duszy. Jak dzień wstępujący na świat rozwidnia przestrzenie i coraz wyraźniej ukazuje przedmioty, tak praca i spokojne rozmyślania rozpraszały ciemności moich myśli, i odkrywały przedemną nowe widnokręgi.
Pewnego dnia przeczytałam w jakiejś książce: Znajdź samego siebie! i zaczęłam rozmyślać nad znaczeniem tego wyrazu — a potem zajrzałam w głąb mego ducha; i jak z różnokolorowego pasma jedwabiu wyciągałam nici różne, tak z własnej głębi snułam promienie oświecające przedemną moje własne skłonności, uczucia, zdolności i braki. I w badaniu siebie samej, w ścisłym rozbiorze własnej istoty, dowiedziałam się co to jest samowiedza. W innej książce przeczytałam: Polegaj na sobie samym!.. i znów myślałam i zrozumiałam, że człowiek obdarzony rozumem i silną wolą, sam powinien dźwigać się w boleści i troskach, sam złe pokusy odtrącać a do dobrych celów o własnych siłach dążyć, nie oglądając się na pomoc niczyją, nie żebrząc współczucia lub wsparcia. I pojęłam co to jest: samoistność. Roz-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/316
Ta strona została uwierzytelniona.