targać się w walce krwawej. Jedno biegnie naprzód, drugie łańcuchem przykutym mu do stóp, bieg jego wstrzymuje. Postępujący, pchany niezależną odeń siłą, idzie jednak dalej; Kajdany ranią mu stopy, więc drogę swoją zaznacza łzami i krwią. Wtedy z piersi obojga wychodzą ciężkie westchnienia — jednego za spokojem martwym i snem, drugiego za światłem widzianem w oddali, za pełnem, gorącem życiem. A w tych westchnieniach pękają niekiedy nici żywotne; serca druzgocą się o ściany zmęczonych piersi i jedno lub drugie — albo i oboje razem padają na ziemię, czołgając się w mękach długoletniego moralnego konania.
Takim był i mój dramat, któremu w głębi piersi milczeć kazałam — aby najlżejszego jego oddźwięku nie usłyszało żudne ucho ludzkie. I sama nawet niechciałam wsłuchiwać się w tę bolesną, wewnętrzną moję muzykę. Myśli o Alfredzie usilnie odsuwałam od siebie, wszelkie nad jego osobą rozwagi tłumiłam, i do strasznego wyrazu: nie kocham go! co mi brzmiał już w myśli, wołałam rozkazująco: milcz! Długo bałam się całej prawdzie śmiało w oczy spojrzeć; ale ta nieunikniona władczyni prawych i gorących serc sama stanęła przedemną i przyniosła mi odpowiedzi na pytania, które przed kilku miesiącami zadawałam napróżno bratu i sobie.
I pewnego wieczora napisałam do Henryka: Bracie, czas mi już przyniósł rozwiązanie zagadek, któ-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/318
Ta strona została uwierzytelniona.