wnianą bramę a poza nią niewielki zielony dziedziniec, śród którego z pnącym się po ścianach bluszczem stał biały domek. Spostrzegłam wtedy żem popełniła niedorzeczność podjeżdżając pod bramę nieznanego mi domu — co było sprzecznem z przyjętemi zwyczajami i mogło wydać się tem bardziej niestosowne i niegrzeczne, iż uczyniła to pani z pałacu, względem cichych i zapewne niebogatych mieszkańców skromnego dworku. Chciałam natychmiast zwrócić konia i odjechać, ale widok jaki miałam przed sobą przykuwał mię do miejsca. Tak tam było cicho jakoś, spokojnie, uroczyście! Ściany domku różowiały pod promieniem zachodzącego słońca; czeremcha biało kwitnąca, z gęstych krzewów rozlewała woń silną a miłą, — lekki wiatr przynosił od blizkiego brzozowego gaju odgłosy ryku bydła i nawoływań pastuszych. Czułam że tęskna, nieopisana rzewność ogarnia mię na widok tej cichej prostoty, jakiej nigdy nie przypatrywałam się zbliska; z szyb ozłoconych słońcem, z listków bluszczu oplatającego ściany, i z różowych kwiatków rozsianych po murawie dziedzińca — poezya, spokój, ciche życie miłości i pracy tchnęło i wionęło na mnie.
Stałam, patrzyłam i snułam idylle...
Nareszcie przypomniałam sobie że stoję u wrót nieznanych mi ludzi i zwróciłam Strzałę, ze smutkiem ostatnie spojrzenie rzucając na śliczny obrazek. Wtem zobaczyłam obok siebie parę spotkaną przed
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ostatnia miłość.djvu/323
Ta strona została uwierzytelniona.